Opowieści kobiet z rodzin górniczych
ISBN | 978-83-67152-79-2 |
Data publikacji | 18.11.2024 |
Liczba stron | 272 |
Okładka | miękka |
Format | 160 × 210 mm |
W „Pamiętnikach kobiet z rodzin górniczych” wybrzmiewają konkretne głosy, których nikt nie komentuje, nie zagaduje, nie opisuje, nie tłumaczy w imieniu autorek. Głosy te dopowiadają się nawzajem, oświetlają, powtarzające się doświadczenia wybrzmiewają jak refreny, przykuwając naszą uwagę w miejscach wspólnych przeżyć, akcentując elementy historii zbiorowej. Afirmowana jest w tych opowieściach przede wszystkim siła kobiet, ich sprawczość i solidarność w obliczu gospodarczych, społecznych, narodowościowych, etnicznych tragedii, zapaści i konfliktów.
ze wstępu Moniki Glosowitz
Kiedy byłam bajtlem, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo nasze życie, rodzin górniczych, różni się od życia innych rodzin. W końcu obracałam się głównie w towarzystwie dzieci górników, więc towarzyszyły nam te same emocje, mieliśmy podobne doświadczenia. Przygotowując się do sesji zdjęciowych, czytałam opowieści napisane przez bohaterki projektu z wypiekami na twarzy. W wielu tych historiach odnajdowałam skrawki swojej, ale też mojej mamy i babci, historii. Wróciły wspomnienia… Nazod byłach w dōma!
Jestem niezwykle wdzięczna, że mogłam wziąć udział w tym projekcie, w ramach którego w końcu to kobiety opowiadają o życiu w cieniu gruby.
Karolina Jonderko, laureatka World Press Photo 2021
Ta książka to niezwykła podróż w rejony geologiczno-metafizyczne. Geologiczne, bo te biografie to swoiste „szkice węglem”: kopalnie dawały pracę pokoleniom mężczyzn, a gdy ich zabrakło – także kobiet. Węgiel utrzymywał przy życiu, ale dwojako zmieniał poczucie czasu. Raz dlatego, że – jak pisze jedna z autorek – nim był antracyt, najlepszy rodzaj węgla kamiennego, był węgiel brunatny, a jeszcze wcześniej torf. Czas geologiczny nie pasuje do czasu ludzkiego. Jest zbyt długi, bezmierny, nie na miarę ludzkiego życia. Dwa – gdyż we wszystkich tych opowieściach dzień układał się rytmem początku i końca szychty, a między tymi dwoma punktami był strach; kto przyjmował się do pracy w kopalni, musiał podać numer telefonu osoby, którą trzeba powiadomić o wypadku. Ten dojmujący lęk, nasłuchiwanie dzwonka do drzwi, sprawiał, że na życie kobiet padał cień katastrofy. „Ile już końców świata przeżyłam”, zastanawia się jedna z nich. Losy tych węglo-życiopisarek to dzieje radzenia sobie z katastrofą. Także z tą, którą przynosiła na Śląsk historia z jej okrutnymi wojnami i bezwzględnym ideologicznym terrorem. Historia sztrykuje i hekluje swoim ściegiem te indywidualne losy: raz po raz czytamy o tych, którzy nie powrócili z wojny, potem o tych, których wywieziono do Rosji i którzy też nie wrócili. Śląsk to także dzieje samotności kobiet, ale – jak dowodzi ta książka – przede wszystkim to dzieje ich dzielności w obliczu zagrożenia.
Końce były dla nich początkami. Nie poddawały się.
prof. dr hab. Tadeusz Sławek